Parę lat wcześniej zanim Roland Barthes poprowadził cykl seminariów o Sarrasinie Balzaka, który zaowocował książką S/Z, po drugiej stronie oceanu młody filozof Theodor Nelson wpadł na nowy sposób organizacji tekstów. Zaproponowany przez niego termin hipertekst, oderwany od literaturoznawczych konotacji, oznaczał łącznik między informacjami i fragmentami, umożliwiający tworzenie unikalnej ścieżki lekturowej w zależności od aktualnego zainteresowania praktycznego odbiorcy, czy raczej – użytkownika. Wizje Nelsona staną się inspiracją dla struktury sieci WWW. Derrick de Kerckhove, uczeń i komentator McLuhana, w sposób charakterystyczny dla swojego mistrza, przedstawia internet jako rozszerzenie ludzkiego umysłu, pierwszą pamięć ogólnoświatową, swoistą eksternalizację ludzkich myśli ((Kerckhove, Derrick de (2001) Inteligencja otwarta. Narodziny społeczeństwa sieciowego, przeł. A. Hildebrandt i R. Glegoła, Warszawa: MIKOM, s. 98.)).
Sieć i hipertekstualność zainspirowały zarówno twórców, jak i edytorów do nowego sposobu pisania i prezentacji dzieł przy pomocy elektronicznego medium. Od końca lat 1980. tzw. pierwsza fala twórców hiperprozy – Michael Joyce, Stuart Moulthrop, Shelley Jackson – pisze utwory hipertekstowe, które teoretycy uznają za ucieleśnienie postmodernistycznych ideałów płynności znaczeń i nieokreśloności tekstu. Programy do hipertekstowego pisania (najpierw Hypercard, potem Storyspace) dawały możliwości wykreowania aktu lektury zupełnie odmiennego od konwencji znanych z literatury drukowanej. W centrum postawiono odbiorcę, który ma zawłaszczyć przekaz i operować nim wedle własnego uznania. Z resztą, to już nawet nie odbiorca, tylko wreader (writer-reader) ((Landow, George (1997) Hypertext 2.0: The Convergence of Contemporary Critical Theory and Technology, Baltimore: Johns Hopkins UP.)), czy „wydawca” ((Wirth, Uwe (1999) „Wen kümmert’s wer spinnt? Gedanken zum Lesen und Schreiben im Hypertext”, Hyperfiction, red. Michael Böhler i Beat Suter, Frankfurt: Stroemfeld.)), wszystkie te terminy symbolicznie podkreślają zerwanie z klasycznie pojmowaną komunikacją i przypisywaniem czytelnikowi bierności.
Podobnie rzecz się miała z cyfrowymi edycjami dzieł literackich. Jerome McGann, współtwórca www.rossettiarchive.org, jednego z pierwszych hipertekstowych projektów edytorskich, głosił uwolnienie tekstów z więzienia drukowanej kartki ((McGann, Jerome (2001) Radiant textuality: Literature after the World Wide Web, New York:Palgrave.)). Skoro nie potrzebujemy już zamkniętej strony do prezentacji tekstu literackiego, powinniśmy w najwyższym stopniu wykorzystać możliwości nowego medium – połączyć ze sobą fragmenty, dodawać inne materiały, inne wersje tekstu. Modelowa edycja krytyczna, jako ostateczne, kanoniczne wydanie tekstu, przestaje istnieć – pozostaje palimpsest różnych wersji, materiału krytycznego i kontekstów.
Obydwu projektom przyświecało to samo założenie – tekst ma być żywy, plastyczny i „otwarty”. Tekst staje się zabawką, wydaną na pastwę zainteresowania i ciekawości odbiorcy, który spersonalizuje go w zależności od aktualnych potrzeb.