Na wstępie muszę podkreślić, iż przedstawiam tu tylko wstępny, ułomny i niepełny katalog możliwości wyszukiwania. Jest to jednakże katalog idiosynkratyczny, który pewnie więcej mówi o czytelniku, niż o tekście. Ale o to także chodzi w czytaniu poziomym. Za przykład tekstu czytanego poziomo posłuży Lamentacja o Mackie Majchrze [Morität von Mackie Messer] Bertolta Brechta. Ten fragment Opery za trzy grosze jest dość popularną piosenką – często przekładaną i adaptowaną. Opowiada historię tajemniczego zabijaki, którego zawsze można wypatrzyć w pobliżu miejsca zbrodni, choć nigdy niczego nie można mu udowodnić…
Załóżmy, że ktoś właśnie czyta ten tekst, po czym (albo jeszcze w trakcie lektury) otwiera okno przeglądarki. Przypuśćmy, że coś naszą czytelniczkę w tym tekście zainteresowało / zafrapowało / zezłościło / rozweseliło / zasmuciło / …………… (niepotrzebne skreślić albo dopisać coś innego). W każdym razie, zasiada wygodnie przed komputerem i – dajmy na to – wstukuje nazwisko głównego bohatera. W oknie wyszukiwarki pojawią się linki do stron zawierających tekst w różnych językach i odnośniki do licznych wykonań na YouTube, oraz – obowiązkowo – do Wikipedii. Pierwsze informacje mogą na przykład skłaniać do zbadania różnych wykonań tekstu: oprócz wykonania autorskiego i wersji kilkorga znanych artystów (Louis Armstrong, Hildegard Knef, Frank Sinatra, Sting, Robbie Williams… Osobiście jestem pod wrażeniem Stinga śpiewającego po niemiecku), można także dotrzeć do reklamówki… Mac Tonight, wykorzystującej motyw piosenki.
Czytelniczka może także podążyć tropem kontekstów literackich – utwór jako fragment Opery za trzy grosze – swoistego remake’u Opery Żebraczej. Jedna za drugą przewijają się strony z omówieniami, opracowaniami krytycznymi, mnożą się linki do omówień, adaptacji i plików muzycznych dostępnych mniej lub bardziej legalnie. Przy okazji, czytelnik zainteresowany zbrodnią, natknie się na informację o pierwowzorze postaci – Kubie Rozpruwaczu (jest to pierwowzór dla Brechta, nie Gaya). Uruchamia to cały wachlarz stron ze szczegółami poświęconymi anatomii zbrodni, w tym lista „infamous British serial killers”.
Czytelniczka, wybierająca się do Londynu – a czemuż by nie? – może być zainteresowana topografią zbrodni Mackiego. W tekście znajdziemy odwołania do zielonej toni Tamizy, pożaru w dzielnicy Soho, czy też ulicy Strand łączącej Westminster z centrum miasta, na której znaleziono jedną z ofiar, gdy Mackie „przypadkiem” znikał za rogiem. Stąd już tylko krok do informacji o słynnym morderstwie w tej okolicy – tam właśnie w 1897 aktor teatru Adelphi padł z ręki zazdrosnego kolegi. Cóż jeszcze? Może klucz przyrodniczy? Zainteresowani ciekawym porównaniem Mackiego do rekina (zabija, znika, jest groźny, ma nóż jak zęby) mogą skupić się na zwyczajach tych złowieszczych drapieżników. Kto wie, może czytelniczka nawet dotrze do informacji o felietoniście o pseudonimie „Mac the Knife”, piszącym dla nieistniejącej już gazety MacWEEK.
Niepełność, wyrywkowość i – przede wszystkim – nie do końca poważna strategia szukania przedstawiona wyżej, pokazuje, jakie konsekwencje może mieć znaczeniotwórcza siła tekstów literackich, w połączeniu z nowymi możliwościami technologicznymi. Tekst – maszyna do tworzenia znaczeń – w połączeniu z sieciowym interfejsem – maszyną do rozwijania skojarzeń – pogłębiają specyficzny typ doświadczenia lektury: czytanie poziome. Ujawnia ono nie tylko interesujące konteksty źródłowe (jak choćby wspomniana sprawa Kuby Rozpruwacza), lecz także odkrywa kolejne pokłady tekstów, które niejako „narosły” na utworze przez lata funkcjonowania w kulturze i wpływają na to, jak odczytuje je współczesny odbiorca. Unaocznia nam to kontekstualność naszego spojrzenia na teksty kultury. Logika szukania nie polega tu na odnajdywaniu określonych treści, tylko na szukaniu – wyrywkowym doborze materiału z całej palety dostępnych możliwości, dostarczanych przez wyszukiwarkę. To, co zobaczymy zależy również od tego, z jakiej wyszukiwarki korzystamy, języka, usytuowania geograficznego, historii naszych wyszukiwań, reklamodawców, pozycjonowania, itd. (ale o tym innym razem).
Morał: czytelnik poziomy wie, gdzie zaczyna, ale nigdy nie wie, gdzie skończy.